Połowa zagranicznego stażu to chyba dobry moment, żeby napisać kilka słów na jego temat.
Tak. Czas leci. Uczestnicy są już tam dobre 2 tygodnie. Można powiedzieć, że za chwilę koniec tej przygody:-)

Wszystko tu inne. Samochody jeżdżą jakoś pod prąd, przechodząc przez ulicę trzeba patrzeć w prawo, temperatura zwykle sięga 10 stopni, oczywiście śniegu nie ma, za to wszędzie pełno zieleni, pasą się krowy, owce czy konie, słychać kosiarki na posesjach i czuć zapach świeżej trawy. Brak tu dużych skupisk ludności, nie ma bloków, wieżowców. To zupełnie inny świat. Z podobieństw do Polski najbardziej rzuca się w oczy (a raczej w uszy) język polski, świadczący o tym, że nasi rodacy są największą mniejszością narodową w Cork. Dodaje to chyba pewnej otuchy. Wszak „w razie czego” nasi są na miejscu:-) Jest tu też sporo Hiszpanów, Włochów, Francuzów czy Niemców. Głównie są to jednak młodzi ludzie uczestniczący w podobnych do naszego programach mobilnościowych.

Ekonomiści mieszkają sobie u rodzin, rodowitych Irlandczyków. Nie ma mowy tu o komunikacji w języku polskim. Trzeba sobie radzić i przełamywać bariery. Podobnie zresztą jest w pracy, podczas podróży do oraz z niej. Problemy się oczywiście zdarzają. Czasami nie działają karty autobusowe, wywiązują się dyskusje z szoferami. Trzeba zapytać o drogę, wytłumaczyć coś w sklepie. Może nie wszystko smakuje, trzeba zatem jakoś wybrnąć z niezręcznych sytuacji. Po dwóch tygodniach obawy jednak zamieniły się w pewność siebie. Bariery znikają. Taki jest właśnie projekt i oto między innymi w nim chodzi.


Przyjechali tu sami ekonomiści. W dobie pandemii nie było łatwo zorganizować typowo ekonomiczne miejsca praktyk. Jeszcze przed ponad tygodniem większość biur była zamknięta, dominował „home office”. Restrykcje zostały zniesione przez rząd dopiero kilka dni temu. Irlandia wraca na szczęście powoli do życia. Można powiedzieć, że „dzięki restrykcjom”, oprócz czynności zapisanych w typowym programie praktyk, uczestnicy nabyli inne, ważne kompetencje. Najważniejszym jest niewątpliwie obsługa klienta, czyli bezpośredni kontakt werbalny. To nie takie proste. Bełkot typowego Irlandczyka niewiele ma z czystym, pięknym angielskim nauczanym przez nauczycieli ZST:-) To mniej więcej, jakby przyjechać na Śląsk z Podlasia, rozpocząć pracę w sklepie, i spróbować obsłużyć typowego Hanysa wrzucającego wiązankę słowną w regionalnej gwarze.

Nie samą pracą człowiek żyje. Popołudnia każdy spędza jak mu wygodnie. Niektórzy uwielbiają błąkać się po sklepach, inni zwiedzają okolice, znajdą się uprawiający sporty. Trzeba też wykonać różne prace dodatkowe zlecone przez opiekuna, a nawet czasem się z nim spotkać w centrum.

Covid nie sprzyja wycieczkom, ale udało się wejść do kilku ciekawych miejsc. Wczoraj na przykład cała grupa pojechała do Cobh, znanego kiedyś jako Queenstown. Miasto należy kojarzyć z ostatniego cumowania Titanica przed wyprawą przez Atlantyk oraz miejsca emigracji setek tysięcy Irlandczyków do Ameryki w okresie wielkiego głodu na wyspie w XIX wieku. Wcześniej zwiedzono zabytkowe więzienie w Cork też z podobnego okresu. Za tydzień grubsza wyprawa. Młodzież pojedzie na słynne 200-metrowe klify (Cliffs of Moher), uważane za „must visit” przez przyjeżdżających tutaj.

“No news is good news”. Nie było przez dwa tygodnie wieści, ale zapewniamy, że wszystko gra, wszyscy zdrowi, zadowoleni i uśmiechnięci:-) Mamy nadzieję, że tak zostanie i cała ta przygoda zakończy się pełnym sukcesem. A potem uczestnicy będą mogli udać się na zasłużony odpoczynek podczas ferii zimowych.

Zdjęcia na szkolnym facebook’u.

Feicfidh mé go luath thú!

Projekt „Uzupełnienie kształcenia zawodowego ZST poprzez staże zagraniczne dla techników”, realizowany jest na zasadach programu Erasmus+ sektora Kształcenie i szkolenia zawodowe, współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego, Program Operacyjny Wiedza Edukacja Rozwój (POWER).