Pierwszy tydzień w Grenadzie
Tak to już się przyjęło, że po mniej, więcej pierwszym tygodniu pobytu na stażach zagranicznych należy dać znać, co się dzieje z grupą. Czy wszyscy żyją? Czy ktoś może nie wytrzymał i na własną rękę, drogą lądową udaje się do ojczystego kraju? Czy dzielenie lokum z kolegami to jednak mrzonka, a może konkretne wyzwanie? Czy sortowanie śmieci, pranie, sprzątanie czy robienie śniadań okazało się czynnościami nie do przeskoczenia?
Takich pytań można by mnożyć, jednak jedno jest pewne: wszyscy żyją, nikt nie umiera z głodu, nawet nikt jeszcze nie zachorował (pomimo faktu, że Hiszpania obecnie przypomina raczej północną Norwegię). Faktycznie, życie się trochę zmieniło, mama została w domu i trzeba radzić sobie samemu. Trudno. Zamiast normalnego śniadania można przecież codziennie wrzucić na dno żołądka pizzę z supermarketu. Po upieczeniu wchodzi dobrze, popita mlekiem albo sokiem pomarańczowym jest całkiem spoko. Jajecznicę, parówki czy zwykłe kanapki zje się za kilka tygodni w Polsce. Postrzech ma to gdzieś, zresztą nie jest naszą mamą (choć lata swoje już ma, i mógłby być;-)), możemy jeść co chcemy. Najważniejsze, żeby było posprzątane, posortowane i umyte. Inaczej drze się na tych co zostawiają syf, robi dochodzenia, łapanki, itp., to chyba kiedyś (jak pamiętamy z lekcji historii u pani Eweliny) nazywało się ZOMO! Ostatnio zagroził, że w kuchni będzie zainstalowana kamera. Może nawet już jest ukryta w lodówce. Chyba człowiek ten powinien być odpowiedzialny za szkolny system monitoringu. Urządzeń by raczej przybywało niż ubywało:-) Nic nie umknęłoby jego uwadze. Krótko mówiąc, lepiej mieć wszystko ogarnięte. Porządek musi być! Są jednak niestety tacy, którzy próbują się wymigać od sprzątania wspólnych pomieszczeń, zawsze znajdzie się 100 wymówek, dziwnych, nieprzewidzianych okoliczności, które uniemożliwiają wykonanie tej dobrej woli. Trochę przypomina to spóźnienia na pierwszą lekcję w szkole. Zawsze można „zwalić” na opóźniony tramwaj, korki drogowe, śnieg, mróz, powalone drzewo, kontrolę trzeźwości na skrzyżowaniu, błędy w nawigacji, dziury w jezdni, układ gwiazd względem Ziemi, dziurę ozonową, ocieplenie klimatu, itd. Podobnie jest tu…
Jakoś ta cała machina działa. Pracujemy na zmiany, czasami nawet na dwie jednego dnia. W środku dnia (ok. 14:00) lunch w restauracji, a o 20:15 natomiast kolacja, również w restauracji. Chyba najgorzej schodzi tu zielenina i ogólnie warzywa (sałata, ogóreczki, pomidorki, oliweczki, cebula). W całości natomiast pochłaniane są smażone mięsiwa oraz frytki. Warto wspomnieć o słodkich deserach, które też wszystkim przypadły do gustu. Facet, który obsługuje nas podczas każdego obiadu jest przesympatyczny. To sam właściciel. Za każdym razem kiedy wybierzemy jakieś danie, krzyczy: ¡Qué rico! Fajny gość:-)
W pracy nawet fajnie. Do Hiszpanii wyjechali: graficy, montażyści wideo, serwisanci oraz programista. Ich zainteresowania informatyczne zostały wykryte przed mobilnością, tak więc każdy pracuje w swojej branży. Większość pracuje w parach, czasem na zmiany. Są też tacy, którzy muszą radzić sobie sami. Co dziwne, po pierwszym tygodniu nikt nie narzeka. Wszystkim się podoba, nie ma skarg.
Pierwszy tydzień to oprócz praktyk dodatkowe rzeczy. Kurs języka hiszpańskiego, zwiedzanie Grenady wraz z Alhambrą, wyprawa do Sewilli. Sporo tego jak na początek. Tak czy owak teraz może być już tylko lżej, lepiej.
Jak już wspomniano, anomalia pogodowe dają się wszystkim we znaki. Skoro nam, ludziom ze wschodu jest zimno, to musi naprawdę być zimno. Biedni Hiszpanie… Dzisiaj w Sewilli od rana deszcz, przez długi czas temperatura nie chciała przeskoczyć dziesięciu kresek. Czy to jakaś ukryta kamera? Czy my jesteśmy w jakimś programie? Nie tak się umawialiśmy! Tymczasem w Polsce cieplej, co więcej, ma być jeszcze cieplej! Za karę tu jesteśmy, czy co?!;-)
Na szczęście uroki Hiszpanii częściowo nam to rekompensują. Widzieliśmy sporo, a zobaczymy jeszcze więcej. Kilka wypraw przed nami. Sama Grenada również ma nam odsłonić jeszcze sporo swego piękna. Zatem głowa do góry! Zawsze mogłoby być gorzej, np. gdybyśmy mieli obecnie staż w zalanej Wenecji-;(
Trochę zdjęć znaleźć można oczywiście na szkolnym facebooku.
Projekt „Zwiększenie szans na dobrą pracę poprzez staże zagraniczne” realizowany jest dzięki wsparciu Komisji Europejskiej w ramach programu Erasmus+ – Kształcenie i szkolenia zawodowe.